poniedziałek, 22 lutego 2016

Dom Tymczasowy - dwie strony medalu

Jeszcze rok temu nie pomyślałabym, że w moim domu pojawi się drugi pies. Jednak kiedy fundacja, w której robię zdjęcia napisała post, że poszukują Dt dla suczki zaczęłam się zastanawiać nad zabraniem jej. Fundacja zapewniała karmę, obroże, smycz oraz opiekę weterynaryjną.  Nie byłam jeszcze zdecydowana, ale pojechałam ją poznać. Po powrocie do domu jednak nadal miałam mieszane uczucia, pomimo tego, iż wiedziałam, że nie będzie z nią problemów wychowawczych.
Nie pamiętam ile czasu minęło... Dzień czy kilka... Zadzwonił telefon. Była to Paulina z fundacji, po tonie jej głosu wiedziałam, że coś się wydarzyło... Do fundacji trafił pies że złamaną nogą. I to nie byłe jak złamaną - okazało się, że złamanie miało od 6 do 8 miesięcy. Potrzebna była operacja, po operacji miał stabilizator. Była nadzieja, że będzie używał złamaną nogę, ponieważ miał w niej czucie.
Pojechałam poznać Eliota, zabrałam na zapoznanie Elma, bo zapoznanie w domu mogłoby nie być za dobrym pomysłem. Eliot strasznie ciągnął na smyczy. Zachowywał się, jakby ludzie dla niego nie istnieli, Elmo też nie robił na nim żadnego wrażenia.
Po raz kolejny wróciłam do domu z mętlikiem w głowie. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Myślałam 3 dni. W końcu postanowiłam zaryzykować, tym bardziej, że za każdą dobę spędzoną w klinice fundacja musiała płacić, Eliot nie mógł trafić do schroniska a nikt nie chciał się nim zaopiekować.
Eliot przyjechał do nas 4 września. Weekend miał być testem, czy damy radę...


Pierwsze dni Eliot próbował nieporadnie gwałcić Elma, Elmo z kolei nie był zadowolony z jego towarzystwa i często na niego warczał i go odganiał. "Gwałty" były prawdopodobnie spowodowane stresem. Pobyt w klinice nie był dla Eliota łatwy, z tego co się dowiedziałam potrafił nawet pokąsać personel.
W ciągu kilku dni Eliot zadomowił się. Było widać, że trochę spędził dużo czasu na dworze, bo kładł się gdzie popadnie. Dopiero po jakimś czasie zaczął wykazywać zainteresowanie nami i pieszczotami.
Zaczął spać na swoim kocu. Zycie z ludźmi zaczęło mu odpowiadać, zwłaszcza spanie pod kołderką :)


Kiedy brałam Eliota do siebie chyba nie do końca byłam świadoma, że czeka nas rehabilitacja oraz podawanie leków. Bałam się rehabilitacji, ale pojechaliśmy do kliniki, sympatyczna rehabilitantka pokazała mi jak mam ćwiczyć chorą łapkę. Eliot nie był zadowolony z ćwiczeń, zdarzyło się również, że mnie pokąsał. Jednak nie winiłam go za to, nie miałam pretensji, bardzo chciałam mu pomóc i sprawdzić, aby noga znowu była sprawna. Tak naprawdę nie mogłam doczekać się dnia kiedy zacznie na niej chodzić :).
Z każdą rehabilitacją (a odbywała się ona 1-2 razy dziennie) było coraz lepiej. Na końcu Eliot tak nas zaakceptował, że traktował ćwiczenia jako zabawę, co wcale nie ułatwiało sprawy :D ale przynajmniej już nie gryzł.
Niestety rehabilitacja nie przyniosła efektów. Niby jakieś mięśnie zaczęły się budować, ale Eliot nie wykazywał chęci stawiania jej na ziemi, co nie pomagało mu w odzyskaniu sprawności.
Fundacja zdecydowała się na bieżnie wodą, która też niestety za dużo nie zdziała :(



Tak więc Eliot żyje o 3 nogach, jak to mówi jego weterynarz "ma 3,5 nogi" i coś w tym jest. Czasami gdy traci równowagę podpiera się na niej, ale do niczego więcej mu ona nie służy. Teraz, kiedy mięśnie się trochę odbudowały to jedynie podciąga ją do góry podczas chodzenie, żeby jej nie ciągnąć po ziemi.
Do naszych obowiązków jako DT należny przede wszystkim obserwacja psa, aby rzeczy które zaobserwujemy przekazać do fundacji a potem do domu stałego. W schronisku niestety człowiek nie jest w stanie zauważyć wszystkiego, pies w boksie a pies w domu to dwie różne rzeczy. Oczywiście w miarę naszych możliwości staramy się wyeliminować złe psie nawyki, a jeśli nie radzimy sobie z większymi problemami możemy liczyć na pomoc fundacji.
Z Eliotem nie mieliśmy większych problemów. Ani razu nie załatwił się w domu, nie szczekał, nie niszczył. Jego podstawowym problemem było brak zaufania do człowieka, brak więzi z człowiekiem, co na całe szczęście udało się nadrobić i Eliot teraz uwielbia być przytulany i głaskany, w domu nie opuszcza mnie na krok.
Największym problemem jak dla mnie było ciągnięcie na smyczy... Myślałam, że ręce mi powyrywa, nie mogłam go okiełznać. Dopiero kilka dni temu uświadomiłam sobie, że w tej dziedzinie zrobił ogromne postępy! Od kilku dni chodzi nawet przy mojej nodze.
Było kilka sytuacji gdzie Eliot się pochorował i trzeba było jechać szybko do kliniki np piątek, godziny wieczorne, rehabilitacja. Eliot jeszcze wtedy nie współpracował i próbował ściągnąć sobie kaganiec, co zakończyło się złamanym paznokciem i krwawieniem. Wtedy zamiast położyć się na kanapie i otworzyć wino siedzieliśmy w klinice :)


Eliot okazał się również cierpliwy do dzieci. Mój chrześniak przytula się do niego a on nawet nie warknie :)


 W klinicie w sumie byliśmy chyba kilkadziesiąt razy. Szczepienie, odrobaczanie, rehabilitacja, jakieś dolegliwości żołądkowe i jelitowe, kontrole, kastracja. Chciałbym zaznaczyć, że fundacja nie wymagała mojej obecności podczas wizyty w klinice (ponieważ przyjeżdżali po Eliota a potem go odwozili), jednak ja prawie zawsze chciałam przy nim być. Czułam taką potrzebę. Potem na kontrole i drobne zabiegi jeździliśmy sami tramwajem, bo Eliot kocha jeździć tramwajem.


DT to nie są jednak same obowiązki. Samo patrzenie na psa jak się zmienia daje ogromną satysfakcję. Poczułam się lepszym człowiekiem. Z nogą nie wyszło tak jak chciałam, ale mówi się trudno. Najważniejsze, że Eliot teraz przeżywa drugą młodość, biega z psami, zajada smaczki i cieszy się życiem - wynagradza mi to wszystkie ciężkie chwile :).
Jest jeszcze jedna rzecz, której musimy być świadomi - DT zazwyczaj nie ma określonego czasu, trwa on aż do momentu znalezienia psu nowego domu. A kiedy już znajdzie się nowy dom... rozstanie jest ciężkie, dlatego część DT postanawia zostać DS (u nas tak było z Elmusiem).Ja już boję się tego momentu...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz